Urodził  się 10.03.1937  roku. Był  sportowcem,  trenerem, nauczycielem,  wspaniałym człowiekiem. Mieszkał w Gdyni, na Witominie wraz z żoną  Joanną  i dwójką dzieci, córką  i synem. Pracował  jako nauczyciel wf-u,  m.in. w SP nr 3 na Witominie oraz w Szkole Sportowej nr 14 w Gdyni  przy ul.Władysława  IV. Młodzieży poświęcał cały  swój czas, nie  tylko  w  czasie  lekcji,  ale  i  na  zajęciach  pozalekcyjnych,  także  w  soboty,  niedziele  oraz  w czasie  ferii  i  wakacji.  Jak  wspomina  uczeń  pana  Bobczyka, Mirosław Chalimoniuk, po jego zatrudnieniu w 1977 roku w  Sportowej  SP  nr  14,  szkoła  błyskawicznie  zaczęła  zdobywać  trofea  sportowe. Do tego czasu na korytarzu wisiały jedynie dyplomy za uczestnictwo w zawodach  czy  rajdach.  Pan  Bobczyk  zebrał  grupę  chłopców  i  dziewcząt.  Trenowali  piłkę  siatkową  i  piłkę  ręczną. W mistrzostwach piłki siatkowej Gdyni

chłopcy wkrótce uzyskali mistrzowski  tytuł,  który  to  tytuł  obronili  jeszcze  kilka  razy,  a  później  zdobyli  mistrzostwo  okręgowe.  
Dziewczęta  reprezentujące MKS  zdobyły mistrzostwo makroregionu  pomorskiego  w  piłce  siatkowej. Pan Bobczyk uwielbiał  lekkoatletykę. W czwórboju  lekkoatletycznym dziewcząt,  drużyna SSP nr 14 pod kierunkiem Jana Bobczyka, była najlepsza w Polsce i piąta na świecie.  Pan  Bobczyk  jeździł  z  młodzieżą  na  kolonie,  obozy  sportowe. W  czasie  ferii  codziennie  przychodził  do  szkoły  i  ruszał  z  uczniami  w  teren.  Najpierw  1,5  do  2  godzin  zaprawy  biegowej,  czasem w  śniegu  po  kolana,  potem  ćwiczenia  ogólnorozwojowe,  usprawniające.  Młodzież  garnęła  się  do  niego.  Nie  było  takiej  sytuacji,  by  pan  Bobczyk  kogoś  skarcił,  ośmieszył. Dla niego liczył się człowiek.

Po  zakończeniu  szkoły  podstawowej  Mirosław  Chalimoniuk  często  odwiedzał  swojego  nauczyciela. Nigdy nie były to odwiedziny „przy stole”. Pan Bobczyk zapraszał na treningi –  pływanie,  siłownię  czy  zabawę  biegową  –  15-20  km w  terenie.  I  trwało  to  niezależnie  od  upływu czasu,  zarówno gdy pan Mirek był w  liceum  czy na  studiach,  ale  także gdy  już od  dawna założył własną rodzinę i pracował.
Dzięki  tym  spotkaniom pan Mirek zachował  sportowy  tryb życia, ale  także dowiadywał  się  ciekawych  rzeczy  o  swoim  nauczycielu.  Okazało  się,  że  pan  Bobczyk  brał  udział  w nakręcaniu  filmu Krzyżacy  jako kaskader. Bardzo się  tej pracy poświęcił,  tak więc potem  długo  leczył swoje  żebra.  Jego  hobby  to  była  gra w  szachy.  Potrafił  rozgrywać  tak  długie partie, że często nie wracał do domu na noc. Początkowo pani Joanna, jego zona, bardzo się  denerwowała, później przywykła już trochę do takich sytuacji.  

Pan  Bobczyk  nie  tylko  uczył  wf-u,  ale  sam  prowadził  i  propagował  sportowy  tryb  życia. W latach  1958-1959  grał  w  drużynie  rugby  w  gdańskiej  Lechii,  zdobywając  tytuły mistrzowskie  Brał  udział  w  maratonach,  triatlonie,  pięcioboju,  pływał,  biegał,  jeździł  rowerem,  strzelał,  jeździł konno, dbał o ćwiczenie ogólnorozwojowe. W  triatlonie w  swojej  kategorii wiekowej był najlepszy w Polsce. Był też jednym z pierwszych morsów w Gdyni.  30.12.2001  Jan  Bobczyk  udzielił  wywiadu  redakcji  Gdynia  Nasze  Miasto,  w  którym  opowiada o początkach ruchu morsowego, jeszcze w niesformalizowanej formie:   „Najpierw  robimy  sobie  co  najmniej  15-minutową  rozgrzewkę,  potem  kąpiemy  się,  a  po  wyjściu z wody stopniowo ogrzewamy ciało. Pływamy od dwóch do kilku minut, w zależności  od formy fizycznej i indywidualnej wytrzymałości.  Są  tacy,  którzy  mogą  pływać  nawet  20  minut  -  powiedział  Jan  Bobczyk,  lider  gdyńskich  "morsów".  W Gdyni  takich "szaleńców"  jest około 30. Najmłodszy  liczy 10  lat, a najstarsi przekroczyli  już sześćdziesiątkę. Wśród nich jest pięć kobiet.”

Zachęcał też do udziału w kąpieli Noworocznej:  Powitajmy Nowy Rok wspólną kąpielą - zachęca Jan Bobczyk, "Mors" z wieloletnim stażem. -  Do  zimnych  kąpieli  można  przyzwyczajać  się  powoli,  zaczynając  jeszcze  w  lecie,  ale  zapewniam, że pierwsza kąpiel w Nowy Rok nikomu nie zaszkodzi. Jeśli zabraknie odwagi, to  zawsze można tylko popatrzeć.”  
 
Pan  Bobczyk  przygotowywał  się  do  kolejnego  triatlonu  na  wiosnę  2002  roku. W  ramach  treningu jeździł również na rowerze. I na jednym z tych treningów 18.03.2002 roku dosięgła go śmierć. Wpadł pod przyczepę tira. Śmierć nastąpiła na miejscu.   
 
Odszedł od nas człowiek prawy, sportowiec, który kochał swoją pracę i sport.   Na Jego grobie od lat stoi pionek szachowy. Trzyma się mimo wiatrów i niepogody.  


Jesienią  2002  roku  powstało  Stowarzyszenie  Morsów  Gdyńskich  im.  Jana  Bobczyka.  Powstało jako kontynuacja Jego pracy, zaangażowania i sportowego przykładu.   Pozostanie więc na zawsze w naszej pamięci.   
 
Tuż  przed  10-leciem  Stowarzyszenia Morsów  Krzysztof  Kosecki  odnalazł  listę  obecności  pierwszych  osób,  które  wraz  z  Janem  Bobczykiem  kąpały  się  i  wspólnie  miały  założyć Stowarzyszenie. Od nich wszystko się zaczęło, a Jan podjął się zorganizowania klubu.  Na  kartce wyrwanej  z  kalendarza  z  datą  30.07.2001r.  są  zapisane  24  osoby. Wielu  z  nich  kąpie  się  z  nami  do  dzisiaj,  a  kilku  było  prezesami  Stowarzyszenia.  

DO POBRANIA:

Cały artykuł z fotografiami